Recenzja filmu

Frances Ha (2012)
Noah Baumbach
Greta Gerwig
Mickey Sumner

27 lat minęło

Nowy film Noaha Baumbacha ("Greenberg") ogląda się jak zaginioną perełkę francuskiej nowej fali. Czarno-białe zdjęcia, charakterystyczna muzyka, podział na rozdziały i luźna, spontaniczna
Nowy film Noaha Baumbacha ("Greenberg") ogląda się jak zaginioną perełkę francuskiej nowej fali. Czarno-białe zdjęcia, charakterystyczna muzyka, podział na rozdziały i luźna, spontaniczna konstrukcja przywodzą na myśl pamiętne dokonania najważniejszych reżyserów z Francji lat 60. Ciepła ironia, z jaką Baumbach opowiada o tytułowej bohaterce, najbardziej kojarzy się z dokonaniami Erica Rohmera. Ale podczas gdy twórca "Mojej nocy u Maud" zgłębiał przede wszystkim matrymonialne perypetie swoich postaci, Baumbacha zdają się nie interesować romantyczne przygody tytułowej Frances. To odświeżające, gdy ktoś udowadnia nam, że nie każdy film musi opowiadać o miłości. Ten jest o przyjaźni i dojrzewaniu.

Frances (Greta Gerwig) to 27-letnia tancerka, z trudem utrzymująca się z robienia tego, co lubi. Pytana o zawód, wyjaśnia, że "trudno to wytłumaczyć". Mimo to wypełnia ją pozytywna energia, którą pożytkuje głównie spędzając czas ze swoja najlepszą przyjaciółką i współlokatorką Sophie (Mickey Sumner). Niespodziewanie jednak Sophie postanawia się wyprowadzić, co stawia Frances w emocjonalnie i finansowo trudnym położeniu.

Baumbach opowiada tu o kryzysowym momencie w życiu dzisiejszych dwudziestokilkulatków. Większość postaci przewijających się przez film jest właśnie w tym wieku: są już po studiach, ale jeszcze nie stali się w pełni "dorośli", wciąż żyją marzeniami o karierach scenarzystów i tancerek. Zarazem muszą jednak borykać się z problemami mieszkaniowymi, brakiem pracy, ciągłym życiem na krechę... Frances jest wciąż na tym etapie przejściowym, natomiast Sophie właśnie z niego wychodzi. Rozłam między najlepszymi przyjaciółkami wynika z dysonansu między ich osobistymi priorytetami. Gdy Frances pyta znajomego, czy wygląda staro - bo ma przecież dopiero 27 lat - ten odpowiada jej, że "wygląda na swój wiek". Ale zaraz dodaje, że 27-latek to już w zasadzie ktoś stary. Dla wielu to czas najwyższy na wzięcie ślubu, kredytu i zostanie "pełnoprawnym" dorosłym. Nie dla Frances.

Ten mit beztroskiego życia bez zobowiązań to jeden z fundamentów światopoglądu nowojorskiej bohemy, w której kręgach obraca się bohaterka. Film Baumbacha jest poniekąd również portretem tego miasta. Czarno-biała estetyka to zatem nie tylko hołd dla Truffauta, Rohmera czy Godarda, ale i ukłon w stronę "Manhattanu" Woody'ego Allena czy filmów Jima Jarmuscha.

Największym skarbem "Frances Ha" jest jednak Greta Gerwig, która na czas seansu po prostu staje się swoją postacią. Aktorka jest współautorką scenariusza i wzbogaciła go o elementy autobiograficzne (w rolę rodziców Frances wcielają się prawdziwi rodzice Gerwig). Jej szczerość i samoświadomość w operowaniu własnym ekranowym wizerunkiem imponuje. Wewnętrzna energia, ekspresyjna mimika twarzy, niuanse, którymi nasyca tę rolę, składają się na urzekająco żywą postać. Co więcej, sprawiają, że Gerwig udaje się to, czego nie potrafi osiągnąć wciąż odklejona od rzeczywistości i otaczających ją ludzi Frances: porozumienie z drugim człowiekiem. W tym wypadku – z widzem.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czy kino spod znaku czarno-białych, minimalistycznie opowiedzianych historii daje się jeszcze sprzedać... czytaj więcej
"Frances Ha" nie puszcza oka do Woody'ego Allena, a czerń i biel oraz szarpana narracja nie czynią go... czytaj więcej
Dziwi fakt, że producent "Frances Ha" nie wdrożył operacji pobierania dodatkowej opłaty klimatycznej za... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones